Bestsellerami zwykle bywa beletrystka, ale żeby rekordy sprzedaży biła ksiażka o sprzątaniu domu? Pewnej Japonce udało się przekonać ludzi, że zmiany w życiu zaczynają się od uporządkowania własnych czterech kątów.
Sięgnęłam po książkę Marie Kondo „Magia sprzątania”, chociaż tytuł brzmi co najmniej infantylnie i dziwnie się ją czyta w miejscach publicznych. No a pozatym ponoć tylko nudne kobiety mają czyste domy. Ale to nie tak, bo, jak przekonuje autorka bestselleru, własny dom wystarczy sprzątnąć jeden raz w życiu, ale za to gruntownie, aby już zawsze mieć porządek. A takie wielkie sprzątanie skutkuje zmianami w życiu. Klienci specjalistki od sprzątania domów chudli, rzucali znienawidzoną pracę, otwierali świetnie prosperujące biznesy. Ale najpierw wyrzucali kilkadziesiąt worków zbędnych rzeczy lub… 80 szczoteczek do zębów.
Na czym polega trik? Na początku należy wyrzucić wszystkie zbędne przedmioty. Pod żadnym pozorem nie kombinować, w jaki sposób ułożyć to, co mamy, tylko po prostu wszystko bez litości wyrzucić. No, prawie wszystko, bo zostawiamy rzeczy, które sprawiają nam radość i których używamy.
Ważna jest metodyka porządków. Nie sprzątamy pokoju po pokoju czy szafy po szafie, ale sprzątamy według kategorii. Zaczynamy od tego, co najłatwiejsze, czyli ubrań. Potem stopień trudności rośnie, a sprzątanie kończy się na przedmiotach, do których selekcji potrzeba już niemałej wprawy, czyli na zdjęciach, listach i innych tego typu sentymentalnych drobiazgach.
Kiedy już pod dachem znajdą się tylko te przedmioty, które zostają, należy znaleźć im miejsce. Bo każdy przedmiot musi mieć swój dom. Wówczas sprzątanie już zawsze będzie łatwe – wystarczy, że będziemy odkładać przedmioty na miejsce.
Abstrachując od tytułu, książkę chyba warto przeczytać albo przynajmniej przejrzeć. Szczególnie, że przy zalewie rynku tanimi ubraniami i przedmiotami produkowanymi w Chinach nie trudno jest zagracić swoje wnętrze. No chyba, że nie macie problemów z porządkami – wówczas kupcie książkę na prezent jakiemuś Chomikowi.
Ja przyznam, że zawsze lubiłam sprzątać, ale w sensie porządkowania i znalazłam w książce wiele trików, które sama stosuję. Ze sprzątaniem rozumianym jako czyszczenie jestem już raczej na bakier i zabieram się za nie zrywami (które następują wówczas, gdy mam coś ważnego do zrobienia do pracy lub też gdy mają przyjść goście). Jednak, gdy rzeczy w domu nie jest zbyt dużo, czyszczenie także jest łatwiejsze, bo kurzojadów mniej, a aby odkurzyć podłogę, nie trzeba przesuwać wielu przedmiotów czy mebli.
Stosik książek na zdjęciu to egzemplarze, które usunęłam z półki po przeczytaniu ostatniej strony książki Marie Kondo. Na zbliżających się wyprzedażach garażowych postaram się pozbyć niegdyś swoich rzeczy, które już mnie nie cieszą, zamiast kupować. Na razie czekają w torbach, a wnętrze, półki i szuflady tak cudownie opustoszały. Ciekawe, jakie zmiany w życiu pójdą za czystką w domu.