Jadwiga Putowska – Jak urządzić mieszkanie

Książka ta wyróżnia się na tle innych wydawnictw z tego okresu tym, że zawiera sporo zdjęć meblarskich ikon design. Warto ją mieć jeśli nie do czytania, to chociażby dla ilustracji, na widok których niejednemu entuzjaście rodzimego powojennego wzornictwa pocieknie ślinka.

W poszukiwaniu książek o wzornictwie trafiłam na więcej niż się spodziewałam, książek o tej tematyce, wydanych od lat 50. aż do wczesnych 90. Kolejne wydania świadczą o tym, że na taką wiedzę było zapotrzebowanie. Wiele z nich dotyczy majsterkowania, bo w czasach niedostatku trzeba było sobie wiele rzeczy zrobić samemu. Ta książka ma jednak wymiar mniej przyziemny, bo socjologiczny.

jak_1

Na okładkę trafiło zdjęcie mieszkania prywatnego w Nowej Hucie. Trzeba przyznać, że na bogato. 😉

Książka Jadwigi Putowskiej Jak urządzić mieszkanie to pozycja wyjątkowa na tle innych wydawnictw tego rodzaju, a to dlatego, że została wydana przez Instytut Wzornictwa Przemysłwego we współpracy z Wydawnictwem Arkady. Recenzentami książki byli: prof. Wojciech Jastrzębowski, prof. Jan Kurzątkowski oraz prof. Jerzy Sołtan.

jak_2

Wnętrze z Ogólnopolskiego Salonu Architektury Wnętrz, Kraków 1958

 Jestem szczęśliwą posiadaczką dość zajechanego egzemplarza z drugiego wydania, rocznik 1960. O jego unikatowości świadczy fakt, że było w nim jedynie 8120 egzemplarzy, a więc stosunkowo niewiele. Wspominam nie bez powodu, które to wydanie – kolejne wydania książek o tej tematyce różnią się czasem bardzo zawartością – nawet nie tyle tekstową, co ilustracyjną, a to akurat dla mnie ma ogromne znaczenie.

jak_3

Fotel Muszla Witolda Poławskiego – Ogólnopolski Salon Architektury Wnętrz, Kraków 1958

Jako że w publikację był zaangażowany Instytut Wzornictwa Przemysłowego, na ilustracjach możemy podziwiać nie szkice anonimowych mebli, ale ikony ówczesnego designu, takich projektantów jak Władysław Wincze, Hanna Lachert, Witold Popławski, Maria Chomentowska. Zobaczyć je w czymś na kształt naturalnego środowiska to zupełnie inne doznanie niż oglądać je tylko na wyszparowanych lub robionych w studiu zdjęciach, gdzie nie widać, jakiej są wielkości i jak komponują się z innego typu meblami.

jak_5

m.in. krzesła Hanny Lachert

A jak z perspektywy Jadwigi Putowskiej wygląda polskie mieszkanie A.D. 1960? Ocena jest bardzo surowa.

Utarło się przekonanie, że nasze mieszkania typowe są nieznośnie małe, niemal zawsze przeludnione, że urządzenie ich sprowadza się do łamigłówki, jak zmieścić potrzebne meble, a dążenie do stworzenia estetycznego wnętrza jest niemal niemożliwe.

Przegląd mieszkań urządzonych w nowych osiedlach nie nastraja optymistycznie. Uderzające jest natłoczenie mebli bez względu na rzeczywiste potrzeby. Ciasnota, brzydota i banalność panują niemal powszechnie.

Niewątpliwie mieszkania są przeludnione i nie zawsze właściwie wyposażone. Niemal wszędzie brak jest przewidzianych w projektach szaf ściennych, a wnęki, w których miały być umieszczone, utrudniają ustawienie mebli.

Bardziej krytyczny obserwator spostrzega jednak przyczynę złego urządzenia wnętrz również i w wadliwym sposobie zagospodarowania. W urządzeniu tych wnętrz dominują meble. Komplety i meble pojedyncze zajmują niemal całą powierzchnię mieszkalną. Meble są tu najważniejsze, ważniejsze od przeciskających się między nimi ludzi, którym mają służyć. Takie mieszkanie przypomina raczej skład mebli niż dom, w którym mają się wychować dzieci, a starsi wypocząć po pracy. (…)

Obok ciasnoty wynikającej z „zastawienia” wnętrza dużymi meblami, uderza przeładowanie ozdobami. Obrazki, makatki, serwety, ozdobne firanki, różnego rodzaju wazoniki, figurki, lalki zwiększają ciasnotę i niewygodę. Poza tym ozdoby te są na ogół nieestetyczne i, podobnie jak meble, usiłują nadać mieszkaniu fałszywy pozór bogactwa i wspaniałości.

jak_6

Krzesełko dla dzieci “Biedronka” proj. Władysława Wincze z 1954 roku

Autorka wykazuje jednak zrozumienie nie tyle dla złych gustów właścicieli mieszkań, co dla braku na rynku mebli, dostosowanych do małych mieszkań. Dach nad głową ważniejszy jest niż estetyka i użyteczność, co w latach powojennych zrozumiałe. Pisze także o braku w sklepach lamp, za to wspomina, że z ceramiką tkaninami jest zdecydowanie lepiej, dzięki Spółdzielni Ład i Cepelii.

Książka jest diagnozą współczesnych polskich mieszkań. Zdecydowanie mniej w niej porad, jak wybrnąć z wnętrzarskiego impasu i poradzić sobie z brakami w sklepach. Bo spójrzmy prawdzie w oczy – gdyby te wszystkie piękne meble, pokazane na fotografiach (zresztą częściowo nie podpisane), były dostępne w sklepach dla Kowalskiego, książka nie sprawiałaby wrażenia Utopii.

Bardzo polecam, jeśli trafi przypadkiem w Wasze ręce.