Jedna z oryginalniejszych książek o Warszawie miała wprawdzie premierę w maju ubiegłego roku, ale teraz zyskuje status białego kruka. Wszystko dlatego, że kupić ją obecnie mniej więcej tak trudno jak inną książkę-ciekawostkę dla zainteresowanych stolicą – Sześcioletni plan odbudowy Warszawy. Jeśli nie widzieliście jeszcze Architekturek, to koniecznie musicie zobaczyć.
O Architekturkach mówiło się sporo przed majową premierą. Bo z jednej strony to książka nie dla każdego (ze względu na tematykę, ale i stosunkowo wysoką cenę), z drugiej jest tak nietypowa, że stała się wdzięcznym zjawiskiem medialnym. Media pisały o niej jednak w kontekście nietypowego pomysłu, jakim są przestrzenne budowle wybranych warszawskich budynków, ukazujące się oczom czytelnika, gdy ten przewraca stronice. Tymczasem nie brakuje w niej także tekstów, które mogą okazać się interesujące zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. I chociaż Architekturki na mojej półce stoją od dnia premiery, dopiero teraz potraktowałam je jak książkę, a nie obiekt będący ciekawostką, gdy zaprasza się znajomych.
Wydanie takiej książki jak Architekturki okazało się nie lada wyzwaniem dla jej pomysłodawców. Przecież nie wystarczyło jedynie wydrukować stron, ale także wyciąć i skleić budynki. Na poniższym filmie, udostępnionym w sieci jeszcze przed premierą – dla zaostrzenia apetytów przyszłych czytelników – widać jak wyglądały prace nad książką.
Książka przeznaczona jest dla dzieci, chociaż jej forma może temu zaprzeczać. Mało który rodzic dałby ją do zabawy najmłodszym bez własnej kontroli, bo budowle mogłyby nie przeżyć tego eksperymentu. Ale już pod jego bacznym okiem uczniowie pierwszych klas szkoły podstawowej, a nawet młodsze dzieci, mogą dowiedzieć się wiele o miejscach, które decydują o charakterze miasta. Nietuzinkowym grafikom i modelom 3D (zaprojektowanym przez Roberta Czajkę) towarzyszą także przystępnie napisane i bardzo interesujące informacje o poszczególnych powojennych warszawskich budynkach, które autorom książki wydały się godne wzmianki (ponoć selekcja była bardzo trudna). Autorem tekstów jest Marlena Happach.
PKiN jest nadal najwyższym budynkiem w Polsce – mierzy 230,68 m. Gdyby chcieć spędzić każdy dzień w innym pomieszczeniu Pałacu, potrzeba by na to 9 lat, pomieszczeń jest bowiem aż 3288.
Nie wszyscy zapewne wiedzą, że w podziemiach Pałacu Kultury i Nauki żyje całkiem pokaźna gromada kotów. Otrzymują one nawet comiesięczną pensję w formie jedzenia i żwirku do kuwet. Mają także miejsce, gdzie mogą ogrzać się pod lampą. Obecność kotów jest jak najbardziej pożądana, ponieważ zapobiega pladze szczurów i myszy.
W Warszawie są dwie Grube Kaśki. Jedna ma do pomocy dwóch Chudych Wojtków. Kaśka stoi na środku Wisły i spod jej dna pobiera wodę dla około jednej piątej mieszkańców Warszawy. Zaś Wojtki, czyli statki, spulchniają dno rzeki, aby było łatwiej ciągnąć wodę spod dna. Nazwa Gruba Kaśka została wybrana przez warszawiaków w plebiscycie i nawiązuje do zabytkowej studni stojącej przy stacji metra Ratusz-Arsenał.
Na Osiedle za Żelazną Bramą składa się 19 piętnastopiętrowych bloków mieszkalnych. Jego nazwa wzięła się od jednej z bram Ogrodu Saskiego, który w XVIII wieku był o wiele większy niż obecnie i sięgał do miejsca, gdzie obecnie zlokalizowane jest osiedle. Metalowej kraty nie ma już 200 lat, a jednak pamieć o niej zachowała się także w nazwie Placu za Żelazną Bramą.
Każdy blok osiedla miał mieć dach rekreacyjny z ogrodem i kawiarnią, w co aż trudno dzisiaj uwierzyć. Miały być także balkony, a tymczasem mieszkania na osiedlu są dość ciasne i przytłaczające, a zamiast balkonów mają tzw. “okna francuskie”, czyli okno balkonowe z barierką. Był jednak moment, że i tak mieszkania te były szczytem marzeń. Dla wielu są nim z pewnością do dziś.
Innym niesamowitym osiedlem jest Przyczółek Grochowski, gdzie 22 bloki połączone są w jeden wielki blok, mający kształt nieco udziwnionej litery M. Znajduje się w nim 1800 mieszkań – dokładnie takich samych – w których mieszka ponad 7 tys. ludzi. Całość otacza wykop, niczym fosa w średniowiecznym zamku, a mieszkańcy chodzą po kładkach.
Metro Warszawskie to chyba najdłużej budowane metro na świecie. Plany jego budowy pojawiły się już w dwudziestoleciu międzywojennym, jednak ich realizacja przesunęła się do lat 50., gdy to wzorowano się na moskiewskim metrze. Niestety, zdarzyło się kilka katastrof budowlanych i wówczas ostatecznie budowę zarzucono. Temat podjęto znów w latach 70., a prace rozpoczęto w 1983 roku. Jako pierwsze powstały stacje Ursynów i Stokłosy. 7 kwietnia 1995 roku od stacji Kabaty do Politechniki wyruszył pierwszy pociąg z pasażerami. Było to prawie 70 lat po tym jak w 1925 roku podjęto decyzję o budowie metra.
Budowa Biblioteki Narodowej trwała aż 36 lat. To tutaj trafiają egzemplarze każdej wydanej w Polsce książki, czasopisma, gry komputerowej. Instytucja ta zebrała więc już blisko 10 milionów woluminów i innych zbiorów. Główny magazyn liczy sobie 11 pięter, a i tak jest już niemal w całości zapełniony zbiorami. Oprócz niego w budynku o powierzchni 60 tys. metrów kwadratowych działa osiem czytelń, trzy sale konferencyjne, dwie sale wystawowe, stołówka, cztery bufety.
Stadion Narodowy został zbudowany w 2011 roku i stał się jedną z wizytówek Warszawy. Podczas imprez sportowych obiekt jest w stanie pomieścić ponad 58 tysięcy kibiców, a w czasie imprez muzycznych – nawet 72 tysiące widzów. Z myślą o tym ogromie ludzi przygotowano cztery restauracje i pięćdziesiąt barów. Z toalet na Stadionie może korzystać jednocześnie 965 osób. Elewację tworzy ponad 800 stalowych ramek, a na nich rozpięte są aluminiowe siatki, których łączna powierzchnia to ponad 20 tys. metrów kwadratowych.
Znacie Dom Kereta, czyli najmniejszy dom w Warszawie? Zbudowano go na bardzo wąskiej działce i jest wciśnięty między dwa budynki. W najszerszym miejscu mierzy jedynie 152 cm, a w najwęższym 92 cm. Mimo mikroskopijnych wymiarów dom ma wszystko, co potrzebne do życia – posłanie, miejsce do pracy, łazienkę, kuchnię, stolik.
Patronem domu jest Etgar Keret – izraelski pisarz, którego korzenie związane są z Warszawą. Jest znany z bardzo krótkich i prostych w formie opowiadań. Z nietypowym domem łączy go zatem umiłowanie idei minimalizmu. Dom ten nie jest formalnie budynkiem mieszkalnym – to instalacja artystyczna. Jest obiektem tymczasowym, nie ma adresu i nie można się w nim zameldować. Ma budzić zdziwienie – tak chciał jego projektant Jakub Szczęsny. Oprócz Kereta mogą w nim pomieszkiwać artyści zapraszani z całego świata.
Na koniec dodam, że Architekturki zostały wydane zaledwie w tysiącu egzemplarzy. Jeśli te kilka zdań i zdjęć zachęciło Was do lektury i chcecie mieć własny egzemplarzy, to musicie się pospieszyć.