O perłach opuszczonych

Idziesz ulicą, zaglądasz przez płot i nagle cofasz się w czasie o kilkadziesiąt lat. Nie, nie chodzi o wizytę w kinie ani muzeum, ale o zabawę, która kryje się pod skrótem #urbex. Co to takiego?

Pani M. kilka lat temu zaraziła mnie jednym ze swoich rozlicznych hobby. Teraz nie mogę sobie przypomnieć, co zwiedziłyśmy razem jako pierwsze, ale wiemy już, że mnie zdecydowanie bardziej kręcą pałace, podczas gdy ją budynki fabryczne. I że oprócz zaplanowanych wypraw czasem razem lub osobno trafiamy przypadkiem w zaczarowane miejsca.

Pani M. zdarzyło się eksplorować nocą przestrzeń, która wyglądała jakby pracownicy zamknęli ją na klucz dosłownie wczoraj i mieli wrócić następnego dnia do pracy, a tymczasem dzień później wszystko zostało zrównane z ziemią. Na wysypisko trafiły meble, stare aparaty telefoniczne, proporce i zżółknięte portrety towarzyszy. Ja, będąc w spódnicy i japonkach, przypadkowo trafiłam do budynku, który zniknął z mapy miasta kilka tygodni później. Chodziłam po ciemnych pokojach po szkle i gruzie, przeciskałam się przez okna. To był ostatni moment, żeby to zobaczyć i sfotografować. Co tam porwane ubranie i stłuczony wyświetlacz w telefonie.

Na tych czterech zdjęciach serce domu, czyli kuchnia – kredens przedwojenny z powojennym, chyba z Wyszkowskiej Fabryki Mebli (jeśli jedynie jej meble miały takie plastikowe gałki w kształcie rombów)

Robią to tysiące ludzi na całym świecie, u nas także od kilku lat panuje moda na aktywność, nazywaną “urban exploration”, czyli w skrócie “urbex”. W naszych warunkach opuszczone budynki rzadziej niż na Zachodzie mają pełne, nienaruszone wyposażenie. U nas niezamieszkane przestrzenie, do których łatwo się włamać, padają ofiarą wandali. Metalowe części wyposażenia spieniężane są w skupach złomu, meble i stolarka okienna służą nieproszonym gościom jako opał do ogniska, a reszta wyposażenia – niszczona dla zabawy.

Kilka zdjęć z pokojów wokół kuchni

Oprócz tych na zdjęciu były jeszcze cztery inne szafy. Tutaj porządek – w przedwojennej ubrania na oko przedwojenne, a w powojennej – modne w latach 70 ubrania z syntetyków.

Zamiast zasłon i kotar nad drzwiami, po których zostały drewniane maskownice karniszy, wszędzie pełno pajęczyn.

Tymczasem trafiłam niedawno do domu, którego umeblowanie zachowało się w wyjątkowo doskonałym stanie, chociaż widać, że od dawna nikt w nim nie mieszka. Z zewnątrz nie zachęcał, wyglądał jak skorupa budynku, miał powybijane okna. Drzwi od podwórza stały otworem. Weszłam, a efekt tej wizyty możecie zobaczyć na zdjęciach. Wielbicielom przedwojennych mebli pewnie pęknie serce, gdy zobaczą, co od lat stoi w środku, zostawione na pastwę wandali i przyrody.

Hol z pięknym kredensem

Sień ze stolikami i krzesłami – meble przedwojenne, a wnętrze pokazuje, ile lat dom musi stać opuszczony.

Uważam, że wnętrza są niesamowite, na każdym kroku gotowe kadry do fotografowania. Nic nie ustawiałam, bo zasada eksplorowania starych budynków mówi, że staramy się zostawić wszystko w stanie, w jakim to zastaliśmy – dla następnych zwiedzających. Można do woli fotografować, jednak nie powinno się nic wynosić. Wiem, że niektórzy to robią, bo jest przecież druga strona medalu – jeśli nie uratują, to te przedmioty po prostu zostaną zniszczone lub przegrają z wilgocią i nigdy już nie będą nikomu służyć.

Strych był absolutną wisienką na torcie. To, co pokazuję, to jedynie pestka. Resztę pokaże niebawem Pani M. 🙂

Wydaje mi się, że to był pokój służącej na pięterku. Wchodziło się do niego ze strychu, miał balkonik z piękną balustradą. No i te secesyjne meble… Lustro oślepło.

To także część strychu. Niestety z powodu braków w blasze na dachu, całość zamokła i podłoga się zawaliła. Do pokoju poniżej trafiła masa śmieci i wody. Tutaj kilka nieużywanych mebli, które trzymają się kurczowo omszałych desek stropowych. Co za widok – smutny i piękny jednocześnie. Poniżej druga część tego strychowego pomieszczenia.

Adresy wyjątkowych opuszczonych miejsc są tajemnicą, żeby nie zostały szybko zniszczone przez tabuny “turystów” i rozkradzione. Np. hitem ostatniego lata był opuszczony ośrodek wypoczynkowy z budynkami na planie koła. Gdy zwiedzałam go, oprowadzana przez dozorcę, mijaliśmy po drodze dosłownie całe wycieczki, które zachowywały się skandalicznie. Niestety, budynek został opisany wcześniej jako nietuzinkowa atrakcja przez jeden z dużych portali, stąd zainteresowanie ludzi, którzy nie umieją takich miejsc uszanować.

Profil Pani M. na Facebooku. Czekają Was niezapomniane wycieczki w opuszczone miejsca.