Dzisiaj będzie bardziej osobiście. O tym, jak drogie potrafią być figurki z Ćmielowa i jak to sobie wmawiam, że nie przepadam za turkusem.
Przyczynkiem do tego wpisu była niedawna aukcja figurki pawia na Allegro. Był to paw projektu Mieczysława Naruszewicza, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Może dlatego, że nie mam na dysku komputera bardzo konsekwentnie zbieranej kolekcji zdjęć wszystkich obiektów spod znaku polskiego powojennego wzornictwa przemysłowego, które wpadną mi w oko. Pinteresta też używam od przypadku do przypadku, więc i tutaj moje zbiory kuleją.
No więc wracając do Pawia, licytowało go 18 osób (ja nie zrobiłam podejścia, bo wiedziałam, że jestem bez szans no i nie przepadam już chyba za turkusem ;)) i został sprzedany za cenę 15 000,56. Szczęśliwy zwycięzca pewnie zszedł na zawał, że mu się udało. Ja bym zeszła. 😉 Może też w trakcie licytacji, która poniosła go jak melanż, kalkulował, ile będzie jadł pomidorową i co ze swoich zbiorów musi sprzedać, żeby zrekompensować sobie ptasią ekstrawagancję. 😉
Nie śledzę wszystkich aukcji z ciekawymi przedmiotami na Allegro, ale tę akurat miałam w obserwowanych i przyznam, że ten wynik trochę mnie zaskoczył. Myślę, że sprzedającego też mógł. Bo widziałam już figurki brzydkich piesków, które szły po 5 tysięcy z okładem, ale to jednak trzy razy więcej.
Z drugiej strony wynik ten nie zaskoczył mnie wcale, bo niektóre figurki z Ćmielowa to prawdziwe unikaty. Wyprodukowano je w niewielkim nakładzie (nie tak jak pingwiny czy żyrafy Hanny Orthwein, które jednak wypływają dość często na aukcjach), a część wytłukła się przez lata, ubiła lub sygnatura jest nie taka jak być powinna. Taki Paw mógł już dawno stracić ogon, a jednak po kilku dekadach nadal jest w stanie idealnym. Brawo dla właścicieli.
A czemu? A dlatego, że dali jakiemuś kolekcjonerowi, któremu brakowało go w kolekcji (po wyniku licytacji widać, że pawia brakuje w niejednej kolekcji ;)) szansę na jego posiadanie. A mogli wstawić go w tekturowym pudełku do piwnicy. To nie takie nieprawdopodobne. Podam przykład z mojego doświadczenia.
Siostra koleżanki wynajmuje mieszkanie. Od 4 lat. Dostała od właściciela wolną rękę co do przedmiotów i mebli, które się w nim znajdują, więc w końcu zabrała się za porządki. No i znalazła porcelanową figurkę jamnika. Wiecie zapewne, że mogę mieć na myśli tylko jednego jamnika – projektu Lubomira Tomaszewskiego z 1965 roku. Był o tyle nietypowy, że w brązowej malaturze. Dla mnie to wada, ale ja podchodzę do tematu czysto wizualnie, a dla kolekcjonerów pewnie zaleta, bo częściej zdarzają się czarno-białe figurki.
Szczęśliwie siostra powiedziała znalazczyni, że ma szaloną koleżankę, która interesuje się każdym zapomnianym śmieciem z PRL-u (to ja ;)). I tak dostałam Messengerem zdjęcia rzeczonego jamnika i jeszcze byka z Bogucic. Pierwszy był w idealnym stanie, drugi niestety klejony, ale za to równie rzadki. Poradziłam właścicielce wystawienie jamnika na Allegro, gdzie wyceni się sam w toku licytacji. Naturalnie naprowadziłam ją na widełki cenowe, jednak ci, którym zdarza się śledzić aukcje z figurkami, wiedzą, że to trochę rosyjska ruletka. Istotna jest pora i dzień zakończenia aukcji, ale też tak niemierzalne czynniki jak Szczęście czy Przypadek.
Dopieściłyśmy wspólnie opis, wystawiłyśmy aukcję i… zaczęłyśmy obgryzać paznokcie. Właścicielka dlatego, że nagle bezwartościowa rzecz mogła przynieść całkiem sporą sumkę, a to zawsze miła niespodzianka, a ja dlatego, że nie chciałam, aby akurat wspomniane Szczęście nie dopisało, bo wówczas naraziłabym kogoś na złudne nadzieje. Aukcja kończyła się w niedzielne popołudnie, więc szłam przez miasto wpatrzona w ekran smartfona. Ci, którzy licytują, wiedzą, że najdłuższe jest ostatnie 5 minut aukcji, w której bierze się udział. 🙂
Na szczęście wszystko rozegrało się po naszej myśli. A wisienką na torcie niechaj będzie anegdotka. Właścicielka jamnika zaniosła go do pracy i pokazała koleżance. Ta dała wyraz swojemu zdziwieniu, że znajoma nie wyrzuciła jeszcze tak “brzydkiego prl-owskiego bubla”. 😉
I jak tu się dziwić, że niektórzy szczęściarze znajdują figurki i porcelanę z PRL na śmietnikach…
P.S. Dostałam i wciąż dostaję zdjęcia tego, co znajoma znajduje w owym mieszkaniu, ale także w innych miejscach. Drugie znalezisko pokroju jamnika się wprawdzie nie trafiło, ale są inne ciekawostki. 😉